Recenzja JBL 4429 zamieszczona na portalu highfidelity.pl:
"to kolumny grające znakomitym środkiem pasma i to on jest w nich najważniejszy. Co kompletnie zaprzecza temu, co widzimy, czyli potężnemu głośnikowi basowemu i dwóm tubom. Pierwszy narzuca skojarzenia z niskim i tłustym basem, a drugie z cykającą, mocną, może nawet przenikliwą górą. Ani jedno, ani drugie nie jest prawdą.
To chyba jasne, że i góra, i dół pełnią kluczową rolę w budowaniu tak nasyconej średnicy, tak pięknych wokali. Bas, nie narzucając się zbytnio, ewokuje głębię. To dzięki niemu skrzypce Faust, wokal Fitzgerald, fortepian Tatuma, trąbka Bakera, elektronika Depeche Mode – można to ciągnąć – brzmiały w tak przekonywający sposób. Nie „audiofilski”, a po prostu dobry, dojrzały. Japończyków można podejrzewać o wiele dziwactw i większość z tych podejrzeń się zapewne potwierdzi, ale jednego im nie można odmówić: wyczucia. To właśnie za to, o czym mówię kochają kolumny JBL-a, to dzięki nim firma kontynuuje budowę i usprawnia konstrukcje z tubami przeznaczone do domu. Do domu mówię, bo choć 4429 ma w nazwie „Studio Monitor”, to stosowany jest głównie w wypasionych systemach melomanów, wnosząc do nich niesamowitą dynamikę i rzadko spotykane wyrafinowanie."
Fragmenty recenzji 4429 na StereoLife.pl:
"Nikt nie powinien być zaskoczony, że kolumny o tych gabarytach i profesjonalnym rodowodzie wręcz zabijają dynamiką. Ich brzmienie jest bezpośrednie i koncertowe. Nie ma tu miejsca na podchody i wyrachowane uwodzenie. JBL-e walą prosto z mostu i albo się w nich zakochacie od pierwszych dźwięków, albo stwierdzicie, że to nie wasza estetyka i koniec. Jednak nawet w tym drugim przypadku, polecam wysłuchać kilku utworów chociażby dla doświadczenia, jeśli nie dla czystej frajdy. 4429 dysponują bowiem fantastyczną rozdzielczością. W pewnym sensie amerykańskie monitory nawet trochę mnie zaskoczyły. Widząc duże membrany basowe i komplet głośników schowanych w dużych tubach, spodziewałem się brzmienia z permanentnie włączonym loudnessem, a tymczasem w pierwszej kolejności zainteresował mnie środek pasma. Szybki, czytelny i bardzo bezpośredni...
4429 to takie brzydkie kaczątko. Jeśli pokażecie znajomym zdjęcie i przyznacie się, ile wydaliście na to cudo, prawdopodobnie parskną śmiechem. Ale zaproście ich na odsłuch, a od razu zrozumieją, o co w tym wszystkim chodzi. To monitory, które każą spojrzeć na audiofilski sprzęt z dystansu. Przestać interesować się egzotycznymi fornirami, złotymi gniazdami i kolcami z japońskiej stali, a zacząć słuchać muzyki i zbliżyć się do niej na tyle, na ile jest to możliwe. Te monitory pokazują ile można wycisnąć z naszych ulubionych nagrań, zachęcają do eksperymentów i zwyczajnie napędzają audiofilskiego bakcyla. A oprócz głośników, kabli i filtrów, jest w nich zamknięty spory kawałek historii JBL-a i jego oferty skierowanej do profesjonalistów. To tak zwana wartość dodana."